Jeszcze o wystawie „Biblioteka. Miejsce tajemnicy”

Jako kilkuletnia dziewczynka weszłam do osiedlowej biblioteki, której byłam stałą bywalczynią i na pytanie znajomej pani, czego szukam, odpowiedziałam wprost, że chodzi mi o książkę, z której można nauczyć się czarować. Potrzebna mi była taka umiejętność
i byłam przekonana, że biblioteka to jest właściwe miejsce, żeby zaczerpnąć odpowiedniej wiedzy.
To było w latach 80. Ponure czasy. Biblioteka była depozytariuszem światów, w których można było rozgościć się nie zwracając uwagi na posępność ówczesnych ulic. Jednak obecnie, w zupełnie innych czasach, pewnie niejedna dziewczynka przychodzi do biblioteki, żeby znaleźć coś o czarowaniu, przejść na drugą stronę lustra, pobyć dłużej tam, gdzie króluje niepodległa wyobraźnia.
Są takie miejsca fascynujące wielu z nas. To domostwa na odludziu, zawalone gratami strychy, antykwariaty, wnętrza starych szaf i … biblioteki. Dla oddanych czytelników biblioteka stać się może miejscem początku podróży. Tu wyobraźnia zaczyna wędrować – w czasie, przestrzeni, poprzez światy – tropiąc tajemnicę.
Potwierdzenie przeczuć, że biblioteka to nie tylko regały wypełnione woluminami znalazłam u wielu autorów każących swym bohaterom przeżywać emocjonujące chwile, dokonywać niesamowitych odkryć właśnie w bibliotekach. Często są to te fragmenty utworów literackich, kiedy postaci ocierają się o metafizykę, dostępują przejść w inne światy, odnajdują znaki, uczą się stosować zaklęcia, odmieniają się, odkrywają kim są.
Z zadziwieniem i znacznym niepokojem wysłuchałam kilka lat temu radiowej dyskusji o sensowności utrzymywania placówek bibliotecznych w dobie Internetu, powszechnej dostępności książek i wielu alternatywnych miejsc spotkań ludzi zainteresowanych literaturą. Pomyślałam sobie o dziewczynkach, pragnących nauczyć się czarować błąkających się po osiedlowych podwórkach, szukających czegoś, coś przeczuwających. Gdzie one by się podziały, gdyby nie było bibliotek z ich cichymi zakamarkami, w których trafiamy na ślad tajemnicy.
Istnienie bibliotek potwierdza, że nasza chęć poznawania świata (światów) jest ważna, warta poświęcenia czasu, przyjemny dreszczyk przy wyborze kolejnej lektury – uzasadniony.

 

JP 

 

„Wolność i poeci” - kilka słów z Lublina

Wystawa miała nosić tytuł „Poeta na wolności”. Taki tytuł byłby może bardziej intrygujący. Mógłby jednak sugerować, że poeta to ktoś, kto żyje w niewoli i czasami zostaje wypuszczany na wolność, wówczas pisze wiersze. Nie dokładnie o to chodziło.
Chodziło o to, żeby za pośrednictwem poezji zastanowić się nad tym, czym jest wolność. Każdy mógłby odpowiedzieć na to pytanie inaczej, po swojemu. Na tym także polega jego wolność.
Wybierając wiersze, brałam pod uwagę tylko polskich autorów – od XIX wieku po współczesność. Nie unikałam wieszczów. Początkowo chciałam ominąć, czy też zmarginalizować wątki narodowo-wyzwoleńcze. Po co? Aby sprawdzić, czy uda się to zrobić. Nie udało się. Wolność Ojczyzny – w pewnym czasie była najprawdopodobniej tą „właściwą” wolnością. Nie było sensu przy tworzeniu wystawy unikać tej – tak ważnej, także dla poetów – sprawy.
Grafiki składające się na ekspozycję, są bardzo różne – nie tylko dlatego, że ilustrują wiersze z różnych czasów, z różnych epok, ale dlatego, że wolność w każdym z utworów znaczy co innego. Różnorodność znaczeń tego słowa jest zdumiewająca, choć próba kilkunastu utworów wcale nie jest taka duża (wierszy o wolności
z pewnością nie da się policzyć).
Czasami bardzo wyraźnie widzimy sprzeczność w tłumaczeniu wolności. Z jednej strony czytamy u Cypriana Kamila Norwida, że wolność musi być poparta głęboką samowiedzą, umiejętnością zapanowania nad sobą, co wiąże się często z ogromnym wysiłkiem. Z drugiej strony, mamy wolność uchwyconą przez Leopolda Staffa, który w „Sonecie szalonym” pokazuje człowieka niezależnego od czegokolwiek. Człowiek ten jest wolny, bo stracił rozum.
Słowacki utożsamia wolność z młodością – motorem działań – akurat w wybranym przeze mnie utworze – mających na celu wyzwolenie Ojczyzny. Obok mamy Tuwima, sławiącego wyzwoleni sztuki, literatury od tematyki społeczno-politycznej, zachwycającego się możliwością spontanicznego uczestnictwa w codzienności.
Wolność Adama Mickiewicza – moc twórcza człowieka, siła myśli władna kreować rzeczywistość – po myśli anioła, albo diabła. Jakże różna z „Ostatnią wolnością” Tadeusza Różewicza – wolnością do wycofania się z komentowania świata (tym bardziej wpływania na niego), wolność milczenia.
Mamy na wystawie wiersz Wisławy Szymborskiej, w którym wolność to przede wszystkim sprawa intelektu – możność dociekań, myślenia w sposób nieskrępowany, co nie w każdych czasach było dozwolone. I mamy wolność w ogóle w żaden sposób nie odwołującą się do myślenia – to wolność zwierzęcia biegnącego przez łąkę, wolność rozwijających się roślin, której człowiek może tylko pozazdrościć. (To wiersz „Swoboda” Krzysztofa Kamila Baczyńskiego).
Wolność u Jerzego Harasymowicza – moja ulubiona – mieszkająca w wydrążonym buku, w słowie poety kontemplującego przyrodę.
Bardzo specyficzne poczucie wolności w wierszach pochodzących z lat 80. Stanisław Barańczak pisze o kimś, kogo kieszenie zostały już przeszukane, ale swój brulion trzyma w nogawce – w tej sytuacji czuje się wolny.
Kiedy byłam dziewczynką – w latach 80. uczestnicząc w rozmowach dorosłych często słyszałam wypowiedzi o ludziach, którzy „wybrali wolność”. Pytałam, co to znaczy. Nie pamiętam, co odpowiadała moja Mama. Po latach – wierszem „Wybieramy wolność” odpowiedziała mi Ewa Lipska, która (najprawdopodobniej ) doświadczyła dziwnej odmiany wolności, kogoś, kto znalazł się poza granicami naszego kraju w latach 80.
Poezję ilustrowałam cytatami z dzieł sztuk plastycznych – odpowiadających datą powstania czasowi napisania wierszy, lub
w inny sposób z nimi korespondujących, uwypuklających ich wymowę. Prócz zdjęć dzieł sztuki, są tu też archiwalne fotografie, pocztówki.

Pisanie poezji jest aktem wolności. To intymna sytuacja, kiedy możemy stworzyć świat w sposób nieskrępowany za pośrednictwem wyobraźni, myśli.
Oczywiście, to może być złudne, bo nasze umysły okupowane są przez zewnętrzne czynniki, pragnące skierować na siebie uwagę, kształtować nasze myślenie. Zwłaszcza w czasach nachalnych mediów, natłoku informacji. Cóż, o wolność trzeba zawalczyć.
Świątyniami niepodległych – myśli i wyobraźni są biblioteki. To one dają dostęp do niezliczonej ilości światów, w które wchodzimy dobrowolnie, czerpiemy, ile chcemy, ile potrafimy. Tym bardziej się cieszę, że wystawę „Wolność i poeci” oglądać można w bibliotece. Mam nadzieję, że stanie się ona przyczynkiem do refleksji nad tym, czym jest wolność.
Dla każdego z nas.

JP

 

Copyright ® wystawypolakowska.pl